Zabawki dla... facetów

Dawid Pałka
13.06.2022

Tak się złożyło, że niedawno swoją premierę miał najnowszy Range Rover Sport. Miałem okazję w tej premierze uczestniczyć i muszę przyznać, że Range Rover jest świetną zabawką dla dzieciaka ukrytego w facecie. Skłamałbym jednak mówiąc, że w każdym facecie. Niestety, tylko w tym dosyć majętnym.

Ze względu nie niemożność pójścia na imprezę mojej żony zaprosiłem znajomego fascynata automotoryzacji, a przede wszystkim samochodów Audi oraz szwagra, którego supermocą jest umiejętność dobrej zabawy w każdej sytuacji. Jednocześnie nie zdradziłem dokąd się wybieramy, a na pytanie o to, gdzie jedziemy odpowiedziałem tylko zbywająco, że “na swingers party”, na co padła szybka odpowiedź: “spoko, byle nie gejowskie”.

Sam event urządzony był w hangarze lotniska, więc architektonicznie robił wrażenie. Lista gości, hostessy, szampany i już jesteśmy w środku. Byliśmy chwilę przed czasem, więc mój szwagier jako wykwintny strateg zajął stolik pomiędzy barem a kiblem, czyli na głównym ciągu komunikacyjnym. Kiedy „śmietanka towarzyska”, która składała się głównie z instagramerów, aktorów, biznesmenów, bitcoinowców i dealerów się rozsiadła, rozpoczęła się oficjalna część.

Po przydługim wstępie o historii marki Land Rover, która mało kogo zainteresowała, co można było poznać po znacząco wydłużającej się kolejce do baru, mogliśmy zapoznać się z częścią artystyczną. Lekko już zmiękczeni drinkami patrzyliśmy na panią w czerwonej wieczorowej sukni, która zaczęła robić efektowne akrobacje gimnastyczne na poręczach. Wyglądało to, jakby trafiła tu z jakiegoś talent show. W pewnym momencie cham w tłumie widzów krzyknął: “widać ci majtki!”, na co szwagier szarmancko zareagował, mówiąc mi, żebym się zamknął, bo robię wiochę.

W czasie nudniejszej części premiery mieliśmy okazję obejrzeć inne auta koncernu Land Rover, takie jak Defender czy poprzedni model Range Rovera. Banałem byłoby powiedzenie, że życzę powodzenia z parkowaniem tym mierzącym 5.20 metra kolosem. Land Rover jednak to przewidział. W ostatnim kroku konfiguratora możesz więc kupić pokrowiec na auto, gdyby okazało się, że twoje cacko w cenie kawalerki w centrum Warszawy będzie musiało nocować na ulicy, bo nie zmieściło się w garażu. Cena tego modelu zaczyna się od skromnych 652 tysięcy złotych. Za tą cenę otrzymacie między innymi oszałamiające 909 l pojemności bagażnika. Zmieści się tam zatem do 10 uchodźców z Syrii, których możecie przeszmuglować przez Białoruską granicę, bo to w końcu pewnie zawodowo robicie skoro stać was na to auto.

Nadszedł w końcu moment premiery i przy ogłuszającym (dosłownie) dźwięku… saksofonu - tu chciałem podziękować specom od nagłośnienia za stały uszczerbek na zdrowiu - odsłonięto nowego Range Rovera Sport. Auto robiło przyzwoite wrażenie, zewnętrznie nieznacznie różniło się od dotychczasowych modeli, a jeśli chodzi o wyposażenie, to nie umywa się do opisanego powyżej Range Rovera. Przy cenie zaczynającej się od 482 tysięcy złotych można wręcz powiedzieć, że w cenniku Land Rovera, to auto dla plebsu.

Zapewne dlatego już po 10 minutach śmietanka się trochę rozeszła, bo na imprezie zrobiło się pustawo. Nie ma się co zresztą dziwić, przy tych rozczarowujących 623 litrach pojemności bagażnika nie da się przewieźć zbyt dużo Syryjczyków, koksu ani bitcoinów - bo to chyba się w końcu z tymi bitcoinami robi. Wyrwany z zamyślenia spowodowanego kilkoma drinkami, zacząłem rozglądać się za szwagrem. Jak się okazało, wygodnie rozsiadł się za kierownicą wystawowego modelu z jakąś zaproszoną modelką. Widziałem wyraźnie przez szybę, jak wydawał ustami dźwięk mruczącego silnika, świetnie się przy tym bawiąc. Po kilku głębszych nawet w zaparkowanym aucie twierdził, że jego zdolności jako kierowcy są imponujące. Musieliśmy go stamtąd siłą wyciągnąć. Na pożegnanie imprezy zostaliśmy odwiezieni przez ukraińskiego kierowcę Ubera rozpadającym się fiatem uno. Nie muszę dodawać, że następny dzień zaczął się od kaca.

Dziś z całkiem trzeźwym umysłem myślę, że Range Rover jest symbolem statusu na tym samym poziomie co takie Porsche 911. Od kilku lat Porsche próbuje kusić klientów poza sektorem premium, tłumacząc konsumentom, że taką 911- stką spokojnie możesz podjechać do Biedronki, ale jakoś tego nie kupuję. 911-stka krzyczy po prostu całą sobą - „mój właściciel jest bogaty”, a po chwili zastanowienia dodaje - „albo ma leasing”. Rangę Rover, choć jest autem z podobnego pułapu cenowego, nie sprawia, że żenującym jest podjechanie nim do Żabki czy po dzieciaki do szkoły. Wiecie czemu? Bo Range Rover nie drze ryja: „je*ać biedę” tak, jak sportowe marki. I najlepiej wyartykułował to właśnie mój szwagier po kilku drinkach i z plastrem limonki w ustach: “Ty, ale jak tak patrzysz na niego, to nie powiesz, ile kosztuje”. I właśnie o to chodzi. Ci, którzy wiedzą, że to auto może kosztować nawet 1 267 000 zł to właśnie ludzie, na których chcesz zrobić wrażenie. Cała reszta przejdzie obok niego dosyć obojętnie, nie mogąc wyczuć jego ceny. Czy nie jest to układ idealny? Bo w końcu, po co kupujemy auto klasy premium? Dla prestiżu, czy dla popisówki?

Zgłoś swój pomysł na artykuł

Więcej w tym dziale Zobacz wszystkie