Chciałbym zdeponować w Państwa banku 10 kg cukru

Dawid Pałka
29.07.2022

Środek roku to dla wielu piękny czas: słoneczko, ciepełko, wakacyjny wypoczynek, generalnie chillout. Niestety, kiedy w większości branż trwa tak zwany sezon ogórkowy, w rolnictwie trwa… sezon ogórkowy. To właśnie w lipcu i sierpniu plony z pól i sadów trafiają do branży przetwórczej oraz do naszych kuchni i spiżarni kiszone, marynowane i pasteryzowane w ślicznych słoiczkach, udekorowane cudną serweteczką. Aż tu nagle ten piękny sielski landszafcik przerywa obraz skarłowaciałego, kapitalistycznego spekulanta, który zatrząsł rynkiem surowca strategicznego w Polsce, jakim jest cukier niezbędny do przerabiania tych wszystkich darów natury na konfitury.

- Ty półgłówku - powiedziała do mnie Pani Pałka w przypływie małżeńskiej czułości, kiedy powiedziałem jej, że za aktualną cenę cukru odpowiadają spekulanci - spekulować, to można na jakiś temat, a nie czymś - dokończyła wzniosłym pouczeniem, jak na absolwentkę filozofii i generalnie kobietę przystało. Więc starałem się jej jak dobry mąż wytłumaczyć, na czym polega spekulacja i jak wieloznacznym jest pojęciem. Chciałem wytłumaczyć ten konkretny kontekst wpływania na ceny przez wywoływanie nagłego popytu. Ale zainteresowało ją to jak Janusza Panasewicza bycie trzeźwym.

Starałem się więc wytłumaczyć jej to na przykładzie, który jako delikatna intelektualnie osoba zrozumie - wyobraź sobie, że idzie lato i chcesz kupić sobie letnią sukienkę, ale nagle okazuje się, że letnich sukienek w wybranym kolorze nie ma w twoim ulubionym sklepie. Co gorsza, ktoś puścił plotkę, że dzieci w Bangladeszu zaprotestowały i sukienek szyć nie będą, dopóki kierownictwo nie wymieni batów, którymi ich biją na nowe, bardziej delikatne dla ich skóry. Jest jednak nadzieja, małą partię sukienek mają sprzedawać w piątek. Ty wkurzona idziesz do mniejszego sklepu, ale tam również ograniczono dostawy. W międzyczasie robi się bardzo upalnie i koniec końców decydujesz się na zakup sukienki w piątek. W piątek pod sklepem armagedon jak na otwarciu Lidla w Radomiu.

Wszystkie zaczytane w Glamour panie przybiegły, żeby tylko kupić sukienkę, której cena jest już trzy razy wyższa niż na początku z powodu potrzeby zakupu nowych batów, aby zaspokoić oczekiwania banglijskich dzieci. Spanikowane szafiary nie dość, że chętnie płacą zawyżoną cenę, to jeszcze przerażone potencjalnym brakiem kupią dwie, a nawet trzy sukienki na wszelki wypadek, a dalej to już są prawa popytu i podaży, które cię nie interesują. Nie zrozumiała alegorii do sytuacji z cukrem, za to przypomniało jej się, że miała sobie kupić jakąś nową sukienkę.

Właściwie, to nad tematem cukru przeszedłbym do porządku dziennego, bo sam go prawie w ogóle nie używam gdyby nie fakt, że byłem ostatnio u teściów z wizytą na niedzielnym obiadku. Mieszkają w bloku z wieloma złośliwymi starszymi sąsiadami za ścianą. W pewnym momencie coś zaczęło strasznie dzwonić za oknem. Na moje pytanie “co to?” rezolutny teść odpowiedział, że to sąsiadka z klatki obok miesza herbatę na balkonie, bo się chce pochwalić, że ją stać na cukier. Zacząłem badać temat cen cukru i faktycznie, aktualnie kilogram cukru jest już chyba droższy od kilograma kokainy!

Zabawnie to się dopiero zrobi, jak ceny cukru będą dalej tak rosły i ludzie faktycznie zaczną z oszczędności słodzić kokainą herbatę. Już widzę zresztą oczami wyobraźni, jak Grażyna krzyczy z kuchni do Janusza siedzącego przed telewizorem w oczekiwaniu na Familiadę, czy mu posłodzić herbatę dwiema, czy trzema kreskami.

Oczywiście ceny wywindowane przez spekulacje nie zostaną na tak wysokim poziomie. Zapewne wkrótce spadną do racjonalnego poziomu, tak jak spadały po podobnych zabiegach w przeszłości. Nie wiem, czy pamiętacie, ale podobne zabawy z cenami mieliśmy przed pandemią. Przypomnijcie sobie spekulacje cenami masła? A pamiętacie plotkę puszczoną (i puszczaną regularnie co kilka lat), że gdzieś tam na Ukrainie czy w Rosji coś złego dzieje się w jakiejś elektrowni atomowej? Płyn Lugola okurzony latami na półkach w aptekach i praktycznie nieużywany znika w jeden dzień.

Generalnie, my ludzie, w sytuacji możliwego braku produktów, zachowujemy się zupełnie nieracjonalnie. Przyznaję, że jak gruchnęła informacja o brakach w sklepach z powodu pandemii, to pierwszy zachrzaniałem do Biedy po papier toaletowy i makaron z wizją półek sklepowych przetrzepanych jak po zombie apokalipsie. Jeśli pozwolimy na to, żeby panika przyćmiewała naszą racjonalną ocenę sytuacji, to boję się myśleć, gdzie pojawią się kolejne skoki cen produktów wywołane przez spekulantów - klocki Lego przed Mikołajkami? Ceny prądu przed finałem Mistrzostw Świata w piłce nożnej? Ceny piwa… zawsze?

W temacie cukru spójrzmy na fakty. Burak jest? - Jest, i to ile. Trzcina rośnie? - Rośnie. Cukrownie stoją? - stoją Panie, jak żuraw na straży. To, czego kurde nie ma? Polska jest światową potęgą w produkcji cukru i choć producenci i dystrybutorzy bardzo chcą nam wytłumaczyć, że to wojna, że ceny paliw, że inflacja i że nawozy też podrożały, to jednak niepojętym jest fakt, że aktualnie w niemieckich supermarketach cukier zalegający na półkach kosztuje dwa - trzy razy mniej niż w Polsce!

Tematowi cen cukru sugeruję przyjrzeć się urzędowi do spraw walki z lichwą i spekulacją, choć myślę, że w tej czcigodnej instytucji nikt nie pracuje, bo pierwszy raz usłyszałem o nich na potrzebę pisania tego felietonu. W obecnej sytuacji nie pozostaje nam nic, tylko przeczekać. Chyba, że ktoś ma blisko do Odry, to można skoczyć do Reichu po kilka paczek dla siebie i dla sąsiadów, to się może coś kolektywnie upędzi w duchu sąsiedzkiej współpracy.

Zgłoś swój pomysł na artykuł

Więcej w tym dziale Zobacz wszystkie